- Rozpoczęcie przygody z
pisaniem - kiedy i dlaczego?
Pisałam od zawsze, ale zawsze – do szuflady. Nigdy dla oczu innych ludzi. Wstydziłam się, było mi głupio, byłam skrępowana, uważałam swoje „dzieła” za niewarte czyjegoś zainteresowania. Wszystko zmieniło się, kiedy bardziej zagłębiłam się w internetowy światek. Zobaczyłam, że pisze wiele osób – z mniejszym bądź większym talentem. Innym okiem spojrzałam na swoją pisaninę. Postanowiłam założyć bloga i coś opublikować. Jestem fanką skoków, więc wybór tematu był prosty, bohater również nie nastręczył mi trudności. Wymyśliłam sobie historię i… jakoś poszło. Chciałam sprawdzić, czy mój pomysł zostanie zaakceptowany, czy ktoś mnie doceni. - Jak wyglądały Twoje
początki z pisaniem? Było ciężko znaleźć i zachęcić czytelników do
przeczytania Twojego dzieła?
Początki były łatwiejsze niż mi się wydawało. Przygotowałam się psychicznie na klęskę i upokorzenie, a kilka fanek znalazło się dość szybko. To mocno mnie podbudowało, tym bardziej że komentarze były pozytywne. Zaczęłam aktywnie komentować inne opowiadania i w niedługim czasie blog miał już jakąś swoją „popularność”. - Czy w swojej karierze
autorki opowiadań pojawiały się momenty kryzysowe kiedy chciałaś, ot tak
zrezygnować z bloga?
Nie, nigdy. Oczywiście miałam gorsze momenty. Były dni, kiedy padałam ze zmęczenia i pisanie było ostatnią rzeczą, o jakiej myślałam. Ale blogi gdzieś tam zawsze krążyły mi po głowie, czytałam jeszcze raz komentarze, piłam mocną kawę i energia wracała. - Jak znajdujesz czas na
pisanie?
Z tym jest ciężko, bo życie wykańcza. Tym bardziej, że blogi zaczynają mi się mnożyć w zastraszającym tempie… ale to nic. Każdego dnia robię sobie plan działania i po prostu „napisanie rozdziału nr X na bloga o panu Y” wpisuję jako obowiązkowy punkt do wykonania. I tyle. Działa, polecam. - Które ze swoich opowiadań
najbardziej lubisz? Co Ci się w nim najbardziej podoba?
Najbardziej lubię – a wręcz kocham! – opowiadanie o Andreasie Wellingerze. Może dlatego, że jest pierwsze. Przykładam do niego najwięcej uwagi, zajmuję się nim bardziej drobiazgowo, sprawdzam dziesięć razy… podoba mi się w nim to, że jest pełne kontrastów. Bo tam z pozoru nikt do siebie nie pasuje. Wartością nadrzędną jest miłość. Miłość, która nie ma granic. Nie liczy się wiek, nie liczą się zdrady, nie liczą się osoby trzecie – liczy się tylko miłość, która jest ponad wszystkim innym i zawsze zwycięży. Chociaż przeszkody się mnożą i piętrzą – ona trwa niezmiennie, niezachwiana i pewna. - Ile opowiadań masz na
swoim koncie? Jak dużą częścią z nic są opowiadania o skokach
narciarskich?
Aktualnie mam założonych 11 blogów, z których obecnie prowadzę 8 (to blogi w których jest przynajmniej prolog). Wszystkie są o skokach, na razie nie uderzam w inną tematykę. Coś chodzi mi po głowie, ale wolałabym z tym poczekać, bo to dość duże przedsięwzięcie.
Poza opublikowanymi – w szufladzie czeka około 20 kolejnych (ponad połowa skoki, reszta – tematyka różna, wampiry, fantasy, anioły i demony). - Twoje najbardziej znane
opowiadanie to…? Jak dużą popularnością się cieszy?
Największym zainteresowaniem cieszy się opowiadanie o Andreasie Wellingerze. Liczba komentarzy pod rozdziałem waha się w granicach 10-15, średnio około 160-220 wejść dziennie. - Czy w porównaniu z
rozpoczynaniem opowiadania, w trakcie (pisząc 10 lub kolejny rozdział),
masz większą wenę twórczą i zapał do pisania, czy nie?
Oczywiście, że tak. Podobnie jak apetyt rośnie w miarę jedzenia, tak ja mam większą wenę w miarę rozkręcania się akcji opowiadania. Początki są dla mnie nadzwyczaj trudne, bo wiem, że muszę do siebie jakoś czytelnika przekonać, żeby zachęcić go do pozostania. A to niełatwa sztuka. Dodatkowo: kiedy widzę, że mój pomysł spotkał się z aprobatą „pisze mi się lekko”. Bo wiem, że mam dla kogo. Jest ktoś ciekawy co będzie dalej. A to silny bodziec. - Skąd czerpiesz inspiracje?
Masz pomysł na tekst lub jego wizję, kiedy zaczynasz pisać rozdział?
Zawsze kiedy siadam do napisania rozdziału, mam w głowie jasny i konkretny plan. Moim problemem jest to, żeby zamknąć się w zaplanowanych wcześniej przez siebie ramach. Bowiem bardzo często jest tak, że moja wyobraźnia tworzy coś sama, palce suną po klawiaturze, mam już grubo ponad 10 stron, a do końca planu… jeszcze ze dwa razy tyle. I wtedy muszę kombinować.
Moją inspiracją są ludzie, książki, muzyka, teledyski. Przeglądam nowości w muzyce i na YouTube w poszukiwaniu czegoś „innego”. - Spotkałaś się kiedykolwiek
z ostrą krytyką? Jak komentowane są Twoje opowiadania?
Z ostrą krytyką nie spotkałam się nigdy. Najostrzejszy komentarz jaki padł to „mogłabyś bardziej rozwijać opisy, bo ich jest bardzo mało i są za krótkie”. Mam z tym ogromny problem, czego nie ukrywam. Walczę z tym, ale efektów rewelacyjnych nie ma (moim zdaniem). Poza tym opowiadania komentowane są bardzo pozytywnie. Staram się urozmaicać bohaterów, wprowadzać wątki poboczne, nie zanudzić czytelnika. Spotyka się to z uznaniem i aprobatą. - Co sądzisz o spamowaniu?
Tolerujesz to, gdy ktoś wklei spam pod Twój rozdział, zamiast do
specjalnej zakładki?
Spamowanie jest w porządku, o ile ktoś trafia właśnie w odpowiednią zakładkę. Wklejanie spamu pod rozdziałem mnie irytuje i drażni, ale gdy nie jest to nieustanne i wykonywane wiecznie przez tą samą osobę – toleruję. - Co czujesz podczas
zakończenia opowiadania? Ulgę czy smutek?
Jeszcze nie zakończyłam żadnego opowiadania, ale już teraz na samą myśl o tym – jest mi przeraźliwie smutno i źle. Bardzo zżywam się z moimi bohaterami, bo w końcu ja je stworzyłam. Niby są jakimś tam odbiciem realnych osób – ale mimo wszystko są moje. - Jakiego sportowca najbardziej
cenisz i za co? Czy wykorzystałaś już jego osobę do któregoś ze swoich
dzieł jako głównego bohatera?
Bardzo cenię Simona Ammanna i Justynę Kowalczyk. Nie wykorzystałam ich postaci w swoich opowiadaniach i nie mam tego w planach. Oni są dla mnie „nietykalni”. Justynę cenię za determinację, optymizm i konsekwentną szczerość. To dzielna kobieta, która nieustannie walczy. Nigdy się nie poddaje, zna swoją wartość, ma określone cele i do nich dąży. Jest dla mnie wzorem – nie tylko fenomenalnego sportowca, ale przede wszystkim wspaniałej kobiety.
Simon jest… no to jest po prostu Simon. Cenię go bardzo za osiągnięcia. Swoją postawą pokazuje, że tylko ciężką pracą i determinacją można osiągnąć sukces. Mimo przeciwności losu, błędów, pomyłek, porażek – on się nie poddaje i walczy. Nie ustaje w wysiłkach, by wciąż być w ścisłej czołówce. Dąży do celu, jest wierny sobie. - Skąd pomysł na nick?
Mój nick to mieszanka realu, fantazji i pewnej tajemniczej książki, o której wolałabym nie pisać. J - Czytasz opowiadania o
tematyce sportowej? Jeżeli tak, jakie jest Twoje ulubione?
Czytam opowiadania głównie o skokach. Ale również o siatkówce, piłce nożnej. W tych drugich się nie wypowiadam, bo się nie znam. Czytam dla samej przyjemności czytania. W skokach jestem bardziej „oblatana” i co nieco mogę się rozpisać. - Jaka jest Twoja ulubiona
książka?
To był, jest i zawsze będzie „Władca Pierścieni”. Trylogia. To wspaniała opowieść o przygodzie, przyjaźni, wierności i miłości. Pokazuje ponadczasowe wartości w najprostszej formie. Język, styl, forma – wszystko jest proste. Ale ważne jest to, co jest ukryte między słowami. To, czego trzeba się domyślać czytając tę trylogię. Za każdym razem, kiedy czytam o wiernym Samie – mam łzy w oczach. Frodo zachwyca mnie swoją normalnością i realnością – przecież to mała istota, która musi walczyć z całym światem. Podobnie jak człowiek, waha się, błąka, drąży, jest niepewny, boi się i wątpi. Ale walczy. Z Samem u boku. - Co sądzisz o spisach,
listach i katalogach opowiadań (nie tylko sportowych), których ostatnio
jest pełno?
To bardzo przydatna rzecz. Dzięki temu wszystko jest usystematyzowane, ma porządek i swoje miejsce. Łatwo można odnaleźć interesujący nas blog. - Czy sama wykonujesz
szablony na swoje blogi?
Nie. Korzystam z prostych szablonów na blogerze, sama modyfikuję jedynie układ i nagłówek, w zależności od potrzeb. - Masz jakieś
niezrealizowane pomysły na opowiadania?
Mnóstwo. Głowę mam pełną pomysłów. Ale chyba życia by mi nie starczyło, gdybym miała je wszystkie spisać i publikować. - Czy chcesz związać swoją
przyszłość z pisaniem?
Bardzo chcę. Ale do tego jeszcze długa droga. - Co poradziłabyś autorkom,
które jeszcze nie mają własnego stylu pisania i dopiero próbują swoich sił
w pisarskim światku?
Próbować, próbować, próbować! Nie przejmować się porażkami, korzystać z rad, prosić o szczere komentarze, domagać się wytykania błędów. Czytać, czytać, czytać! Książki, czasopisma, felietony, artykuły, inne opowiadania. Czytać swoje. Dwa razy zaraz po przeczytaniu, dwa razy przed publikacją, dwa razy tuż po. I następnego dnia jeszcze dwa razy. Jeżeli wątpliwości się mnożą – przeczytać przyjaciółce, która ma niewyparzony język i jest szczera do bólu. Jak takiej nie ma – czytać na głos do dyktafonu i słuchać. Poprawiać.
Ważne: notować pomysły, spostrzeżenia, uwagi, dopiski – na gorąco! Nie na żadnych smartach, ipadach, tabletach czy innym ustrojstwie – czarno na białym, długopisem na papierze.
Bardzo dziękuję, Lilka Hoffmann J
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz